Opis Twojej historii jest bardzo podobny do mojego - mój mąż też jest skrytym człowiekiem, w trakcie małżeństwa mnie nie wspierał, mało pomagał w domu, gdy byłam przemęczona lub miałam jakiś problem do rozwiązania to nigdy mi nie pomógł, zawsze mówił, że panikuję, ale sam wymagał abym mu we wszystkim pomagała, go wspierała. Wczoraj mąż powiedział mi, że on już dłużej czekał nie będzie i albo ja dziecko urodzę albo poszuka innej kobiety. Zapamiętaj mnie Nie zalecane na współdzielonych komputerach Co namawiania go na terapie to nie musze, bo sam wie,ze sfera seksualna nie.moze tak wygladac i chce pojsc, tylko nie wiem moze nie ma odwagi sam zrobic kroku pierwszego. Czasem jak rozmawiamy to widze,ze jest mu przykro,ze tak to wyglada ale mowi,ze sam nie wie co sie dzieje i nie potrzebuje seksu tak jak wczesniej. Sytuacje, gdy chcesz rozwodu, a mąż nie. Po wielu przejściach, przykrościach i krzywdach doznanych w małżeństwie możesz stwierdzić "nie kocham męża, chcę rozwodu". W takiej sytuacje obowiązują cię te same przepisy prawa, co w przypadku, gdy to mąż chce rozwodu, a ty nie. Stajesz jednak po odwrotnej stronie. Wmawia mi ciągle, że go nie kocham i nie byłam z nim szczęśliwa, mówi mi co czuję. Ja go tak kocham, że mogłabym mu wiele przebaczyć, bo dla mnie najważniejsze jest małżeństwo i rodzina, którą razem założyliśmy, czuję się odpowiedzialna za dzieci, za ich przyszłość, nie chcę żeby wchodziły w dorosłe życie poranione. Tak często zachowuje się mąż, który już nie kocha. Fizyczne oddalenie często odkrywa prawdziwe znaczenie związku – czasami w bolesny sposób. Gdy twój mąż przestaje cię kochać, pierwszym sygnałem, który może na to wskazywać, jest nagły brak zainteresowania tobą. . fot. Adobe Stock Jesteśmy ponad 15 lat po ślubie. Tomek zawsze był mi wierny i nigdy mnie nie oszukał. Przynajmniej tak mi się wydawało. Boże, jak potwornie się poczułam, gdy przypadkiem usłyszałam jego rozmowę. – Nie, naprawdę dziś się nie wyrwę – przekonywał kogoś. – Muszę trochę popracować. A poza tym widzieliśmy się przecież wczoraj – dodał nieco zirytowany. – Spróbuję się wyrwać w sobotę – obiecał. Pewnie rozmawia z Wojtkiem, pomyślałam. Pamiętałam, jak wczoraj mówił, że wybiera się do niego na mecz, więc początkowo byłam przekonana, że tłumaczy coś przyjacielowi. Później jednak zaczęłam mieć wątpliwości. A może miał się spotkać z kobietą? Nie, to nie mogła być prawda. W sobotę Tomasz wcisnął mi kit o awarii w firmie i wyszedł. Miałam ochotę za nim pojechać i dowiedzieć się, gdzie tak naprawdę idzie, ale tylko przeszukałam jego kieszenie i biurko. W dolnej szufladzie znalazłam gorące liściki od jakieś Myszki, a w kieszeni jego ulubionego garnituru rachunek za kwiaty i kwit z drogiego hotelu. Zacisnęłam ze złości pięści i popłakałam się. Gdy w końcu się uspokoiłam, stwierdziłam, że na pewno nie oddam go tej myszy bez walki. Zadzwoniłam do Tomka. Początkowo nie odbierał, w końcu jednak usłyszałam niecierpliwe „halo”. – Jestem bardzo zajęty. W firmie jest urwanie głowy – mówił zdenerwowany. – Pękła rura, zalało nam pokój z dokumentacją, musimy się z tym uporać, zanim szlag trafi wszystkie papiery – tłumaczył. – Tomek, ale ja jakoś tak dziwnie się poczułam. Słabo mi, serce mnie boli. Przyjedź, boję się być sama – skłamałam. – No, przecież nie dam rady, mówię ci, że... Zresztą, dobra, będę za pół godziny. Gdyby co, dzwoń po karetkę. Łzy ciekły mi po policzkach. Powiedziałam mu, że zasłabłam, a on co? Zupełnie się tym nie przejął. Przyjechał jednak po godzinie. Wyglądał na wściekłego, za to jego ubranie było nieskazitelnie czyste. Gdyby sprzątał firmę, jak mówił, pewnie by się ubrudził – pomyślałam. – Czemu po mnie dzwoniłaś? – spytał szorstko. – Całkiem dobrze wyglądasz – dodał po chwili. – Przeszło ci? Może powinnaś iść do kardiologa? – zasugerował, podając mi szklankę wody. – A może to już pierwsze objawy menopauzy? Menopauzy?! Mam 39 lat! – chciałam krzyknąć, ale tylko wypiłam wodę i wyszłam z pokoju. Tomasz został w domu, ale przez cały dzień snuł się z miną męczennika, raz po raz piekląc się o jakieś drobiazgi. – Przeklęty dywanik. Ile razy ci mówiłem, żebyś go podkleiła?! – wybuchnął w końcu, potykając się w korytarzu. – A czemu ty tego nie zrobiłeś? – spytałam i zamknęłam się z książką w sypialni. Tomek przyszedł do mnie dopiero po północy, przedtem dość długo rozmawiał przez komórkę. Nie musiałam podsłuchiwać, od razu wiedziałam, że dzwonił do niej. Następnego dnia przeszłam do działania. Kiedy brał prysznic, spisałam z jego telefonu namiary na przeklętą Myszkę, zastanawiając się, czy będę miała na tyle odwagę, żeby do niej zadzwonić. W końcu po dwóch dniach wystukałam jej numer. – Tak? – głos w słuchawce był młody i beztroski. – Halo, kto mówi? – Dzień dobry. Dostałam pani numer od wspólnej znajomej. Chciałabym z panią o czymś porozmawiać – wydusiłam z siebie. – Od znajomej? To pewnie chciałaby pani się u mnie umalować? Robię fantastyczny makijaż. Własny mąż pani nie pozna – mówiła Myszka, zupełnie nie wyczuwając napięcia w moim głosie. Prowadziła salon kosmetyczny na spółkę z koleżanką. Weszłam do środka i od razu poznałam ją po głosie, lekko sepleniła. Atrakcyjna – stwierdziłam, mierząc ją wzrokiem i zastanawiając się, gdzie Tomasz mógł ją poznać? W barze? Na ulicy? W sklepie, a może przez Internet? Tyle się teraz słyszy o żonatych facetach, którzy surfują po sieci. No i znalazł sobie Myszkę, niech go diabli– pomyślałam, patrząc na jej zgrabne, długie nogi. Co prawda mam zmarszczki wokół oczu, ale figurę jeszcze niezłą. Czemu więc mnie zdradza? – Życzy sobie pani makijaż wieczorowy czy ma być spokojny? – zapytała, sięgając po paletę z kolorowymi cieniami do oczu. – Życzę sobie, żebyś zostawiła w spokoju mojego męża – stwierdziłam kategorycznie, spoglądając w olbrzymie lustro, przed którym mnie posadziła. Zatkało ją, ale szybko odzyskała tupet. – Tomasz nie wspominał, że jest żonaty. Mówił raczej o separacji i pani problemach emocjonalnych – oznajmiła. – Nie ma sprawy, mogę zniknąć. I tak już się z nim nudziłam. Nie mógł się wyrywać na całe noce – wzruszyła ramionami. Wstałam i wyszłam. Cała się trzęsłam, ale czułam też pewną satysfakcję. Nie przypuszczałam, że odważę się stanąć twarzą w twarz z tą kobietą i powiedzieć jej, że jestem żoną Tomasza. Przez następne dni obserwowałam uważnie męża. Był przygaszony, chwilami wściekły, wręcz agresywny. Kłócił się o wszystko albo na odwrót – zamykał się w sobie na całe dnie. Oczywiście wiedziałam, co było tego powodem – najwyraźniej Myszka dotrzymała słowa i spławiła Tomka. Cieszyłam się, podsuwając mu pod nos jego smakołyki i paradując przed nim w nowych seksownych ciuchach. Kochałam męża i teraz, gdy zakończył swój romans, wierzyłam, że odzyskam jego uczucie. – Może wybierzemy się do tej włoskiej knajpki? – zagadnęłam go którejś soboty. Marzyłam, że zjemy spaghetti, a potem siądziemy przy butelce chianti jak za dawnych czasów. Będziemy rozmawiać o naszych planach i marzeniach. Mój mąż ledwie mnie dostrzegał. Najpierw bezmyślnym wzrokiem wpatrywał się w menu, potem dłubał widelcem w swoim makaronie, raz za razem spoglądając to na okno, to na swoją leżącą na stoliku komórkę. – Czekasz na jakiś telefon? – zapytałam obojętnie, choć w środku kipiałam. Więc on jednak wciąż o niej myśli. – Nie – rzucił przez zęby, a potem patrzył w przestrzeń gdzieś ponad moją głową. Do końca kolacji odpowiadał jedynie monosylabami, potem wstał, powiedział, że boli go głowa, zapłacił i pociągnął mnie do wyjścia. Chciało mi się płakać, ale nie poddawałam się. Mijały tygodnie, a ja dzień po dniu starałam się ratować nasze małżeństwo. Skakałam koło niego, dbałam o siebie, organizowałam wspólne wyjścia i weekendowe wypady, a on? Znowu kogoś miał. Tym razem dowiedziałam się o tym od naszej wspólnej znajomej. – Słuchaj, Tomasz spotyka się z jakąś młodą dziewczyną z naszej firmy. Długo zastanawiałam się, czy ci o tym powiedzieć, ale uznałam, że masz prawo wiedzieć – stwierdziła Joanna, która od lat pracowała z moim mężem w biurze. Wpadłam w histerię, potem kilka dni przepłakałam, ale wciąż się nie poddawałam. Śledziłam Tomasza, w końcu wybrałam się do tej kobiety. Krzyczałam, groziłam, wyzwałam ją od najgorszych. Miałam szczęście – podobnie jak Myszka znikła z życia Tomasza, ale w naszym małżeństwie niczego to nie zmieniło. Minęły dwa miesiące i odkryłam, że mój mąż znowu zdradza mnie z jakąś młodą dziunią. Walczę. Śledzę go. Myślę, jak się z nią rozprawić. Czasem jednak, gdy leżę nocą u boku obojętnego męża, zaczynam się zastanawiać, ile jeszcze zniosę. Czy dla największej nawet miłości można zrezygnować ze swojej dumy i godności? Leżę, wsłuchując się w równy oddech Tomasza i nie wyobrażam sobie dnia, w którym on po prostu się spakuje i odejdzie. Tak bardzo go kocham. Może należę do tych kobiet, które bardziej niż godność cenią pozory? – myślę, obracając się na drugi bok. Zegarek pokazuje 4:30 nad ranem, ale wiem, że już nie usnę. Księżyc rzuca srebrną poświatę na twarz Tomasza i widzę, że mąż uśmiecha się przez sen. Śni o niej – myślę przez łzy. Czuję żal, ale i nadzieję. Nadzieję, że któregoś dnia on zmądrzeje i będzie jak dawniej. Bo z mojej strony nic się nie zmieni. Już wiem, że nigdy nie pozwolę mu odejść. Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@ Więcej listów do redakcji:„W wieku 16 lat oddałam córkę do adopcji. Teraz uratowałam życie wnuczce, która była ciężko chora”„Mój narzeczony pochodził z majętnej rodziny z koneksjami, a ja nie śmierdziałam groszem. To nie mogło się uda攄W wieku 45 lat zostanę po raz drugi mamą i po raz pierwszy babcią. Nie planowałam tego, ale tak w życiu bywa” fot. Adobe Stock, gpointstudio Miałam dwadzieścia lat, kiedy Arek poderwał mnie w kafejce. Byłam w złym humorze po świeżo oblanym egzaminie, nie miałam ochoty na pogaduszki, chciałam po prostu świętego spokoju. Mimo to, gdy podszedł do mojego stolika ze swoją gładką gadką, przez myśl mi nie przeszło odburknąć, by spadał. Miał charyzmę jak mało kto. Po dwóch minutach nie myślałam już o egzaminie, ale o nadchodzącej randce. Pobraliśmy się dwa lata później. Zawsze kręciła nas wizja własnego biznesu. Gdy tylko pojawiło się wsparcie dla przedsiębiorców z unijnego funduszu, otworzyliśmy knajpę. Przyszedł sukces, więc rok później zdecydowaliśmy się na dziecko. Okazało się, że jestem niepłodna – Są różne drogi w życiu – powiedział wtedy mąż. – Najwyraźniej ta nie jest nasza. Temat na tym się zakończył, bo adopcja nie wchodziła w grę. Nie było nam źle tylko we dwoje. Biznes się kręcił, z czasem mąż zatrudnił trzy dodatkowe pracownice. Nie szukaliśmy problemów, więc ich nie mieliśmy. Myślałam, że tak będzie już zawsze. Któregoś roku zatrudniliśmy Zosię. Przyszła do nas między pierwszym a drugim rokiem studiów, zawieszonych na czas nieokreślony. – Wrócę, jak będzie mnie stać na wynajem pokoju – powiedziała. – W akademiku nie ma dla mnie miejsca, bo jestem stąd, a przy rodzicach nie daję rady się uczyć. Według nich nauczycielka to przegrany zawód i nie dają mi o tym zapomnieć. Z początku wiele mówiła o swoich planach powrotu na historię i pedagogikę. Z czasem jednak słyszałam o tym coraz mniej. Marzenia o nauczaniu zastąpiła chęć nauki naszego fachu. Dziwiło mnie to, bo dziewczyna nie miała ani chęci, ani tym bardziej talentu do gotowania, ale bądźmy szczerzy, my nie celowaliśmy w gwiazdki Michelina. Być może odezwał się we mnie niespełniony instynkt macierzyński albo po prostu ją polubiłam, bo zaczęłam zostawać po pracy, by ją poduczyć tego czy tamtego. Nie zdarzało się to często – zwykle się gdzieś spieszyła albo pomagała Arkowi załatwiać sprawy z hurtownią. Wróciłam wcześniej do knajpki... Jednak w ciągu trzech miesięcy nauczyłam ją przyrządzać całe nasze menu. Jakiś czas później zorientowałam się, że Zosia mnie unika. Na początku nie byłam pewna, bo robiła to subtelnie, ale przyszedł moment, gdy nie miałam już wątpliwości. Zaoferowałam jej wypad na warsztaty kucharskie – odmówiła pod pretekstem spotkania ze znajomymi ze studiów. W porządku, nie ma problemu, wybrałam się sama. Po piętnastu minutach wykładu zorientowałam się, że nauczycielka wiedziała mniej niż ja, więc by nie marnować czasu, postanowiłam wrócić do knajpy i przygotować sos na jutrzejszy specjał dnia. Zastałam na miejscu rozświetlone okna. Zosia siedziała samotnie przy stoliku i wertowała jakąś grubą książkę. Przed nią stał kubek zimnej już kawy. – Spotkanie odwołane? – zagaiłam. Zosia poderwała się jak oparzona i spojrzała na mnie jak na ducha. – Myślałam, że jest pani na warsztatach. – Były beznadziejne – odparłam. – Więc? Co tu robisz? Wzruszyła ramionami, zgarnęła książkę i kubek. Chyba nie wiedziała, co powiedzieć. W końcu wybąkała: – Przełożyliśmy na przyszły tydzień. Nie patrzyła mi w oczy. Nawet gdy spytałam: – Zosiu, wszystko w porządku? Przytaknęła tylko z cichym: „Tak, co miałoby być nie porządku?”, i pospieszyła na zaplecze. W nadchodzących tygodniach gasła w oczach. Jednak każdy mój objaw zainteresowania zbywała sztucznym uśmiechem i machnięciem ręki. Westchnęłam ciężko, odebrałam telefon Był czwartek wieczór. Tym razem to ja zostałam w knajpie sama, bo szła zima i postanowiłam zmienić wystrój. Rozkładałam na stolikach nowe obrusy, świeczniki i malutkie stroiki z iglaków, kiedy nagły dzwonek telefonu wyrwał mnie z myśli. Zaskoczona zahaczyłam stroikiem o oczko w obrusie, pociągnęłam i świecznik poleciał na podłogę, gdzie potoczył się pod inny stolik. – Arek uprzedzał, że będzie w domu dopiero o dziewiątej – po czym ruszyłam szukać niesfornego świecznika. Poturlał się pod duży stół imprezowy, ale jak się schyliłam, nic tam nie było. Opadłam na kolana, żeby poświecić telefonem pod meblami. I wtedy to zobaczyłam – blat stołu od dołu pokryty był napisami. „Jestem nikim, do niczego nie dojdę”, „Nie znam się na niczym”, „Nie mam drygu do nauczania”, „Nie jestem warta mojej rodziny.” „Muszę wziąć, co da mi los”, „Los mi to dał”, „Muszę to zaakceptować”. Czytałam te napisy, czołgając się pod stołem, z telefonem wycelowanym w blat. „Nie wiem, kim jestem”, „Nie chcę być sobą”, „Dlaczego to zrobiłam?”, „Jak mogłam to zrobić?”. Znałam ten krój pisma. To wszystko było napisane przez Zosię Moja pierwsza myśl: wtedy, gdy sądziła, że mnie nie ma w knajpie, siedziała tutaj. Czy tak było często? Wygramoliłam się spod stołu i zadzwoniłam do Arka. – Czy zawsze brałeś Zosię ze sobą do hurtowni? – spytałam. – O co chodzi? Dziwna odpowiedź. – No, czy jechała z tobą, czy miała jakieś wymówki, żeby nie jechać? – A… A to tak, jechała. Jak stroiki? – zmienił temat. Chciałam mu powiedzieć o blacie, ale coś… coś mnie powstrzymało. – W porządku. Idę stawiać dalej. Odłożyłam telefon i na moment się zatrzymałam. Coś mnie zaczęło gnieść w żołądku, choć naprawdę nie wiedziałam dlaczego. Zadzwoniłam do Zosi. – Hej. Jesteś bardzo zajęta? – spytałam. – Nie. W czym mogę pomóc? – Zmieniam wystrój w knajpce, przydałaby mi się druga para oczu i rąk. Oczywiście odpłatnie. – Och, nie czuję się dzisiaj najlepiej… – Rozumiem. Nie ma przymusu. Zdrowiej w takim razie. Arek uważał, że trzeba czerpać z życia Zacisnęłam wargi. Nazajutrz wysłałam męża na wymyślone sprawunki, a sama stawiłam się w knajpie wcześniej niż zwykle. Zobaczyłam Zosię przez okno. Szła jak na ścięcie, co chwilę łypiąc dookoła wzrokiem, jakby bała się, że ktoś ją śledzi. – Porozmawiajmy – zaproponowałam, gdy otworzyła drzwi. Uniosła na mnie oczy i skinęła głową z rezygnacją. – Ja nie dam rady tak dłużej… – powiedziała cicho. – Nie dasz rady jak? – zabrałam od niej kurtkę i rzuciłam ją na wieszak. – Co się dzieje, Zośka? Coś z rodziną? Zaprzeczyła i suwając stopami po podłodze, skierowała się do stołu przy kanapie. Zastanawiałam się, jak podnieść temat bazgrołów pod blatem, gdy ona wystrzeliła prosto: – Jestem w ciąży. – W ciąży? Od kiedy? Wzruszyła ramionami. – Ze trzy miesiące… Ja już nie wyrabiam, nie mogę tak kłamać, nie mogę. – Kłamać? Zosia, możesz tu pracować w ciąży, to nie jest problem… – To jest dziecko Arka! – patrzyła na mnie wytrzeszczonymi oczyma, jej broda drżała. Zamarłam. Krok w tył: uderzyłam udem o krzesło. Ale nie zakręciło mi się w głowie, przed oczami nie zobaczyłam mroczków. Gdy przeżyłam szok u lekarza – „jest pani bezpłodna” – przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem. Teraz jednak byłam tego w pełni świadoma. Bo przecież wiedziałam. Jak mogłam nie wiedzieć? Taki facet nie „marnowałby się” tylko na mnie. Nie, gdy mógł mieć młodsze, ładniejsze. Ale to ja byłam jego żoną, z jakiegoś powodu wybrał mnie i póki nie dopuszczałam do siebie myśli o zdradzie, póki byłam w stanie oszukiwać się i uwierzyć, że jest mi wierny, póty… Ale dziecka nie da się wyprzeć ze świadomości. Zosia rzuciła się do wieszaka z kurtką, ale złapałam ją za rękaw. – Stój! – Przepraszam, przepraszam, przepraszam – zaczęła szlochać. – Ja tak strasznie przepraszam, nienawidzę siebie za to, nienawidzę swojego życia. Byłaś dla mnie tak dobra, a ja… ja… romans z twoim mężem… – poniosła wzrok i spojrzała mi prosto w twarz. – Nie mam prawa… nie mam prawa, ale błagam, nie mów moim rodzicom. Ja zniknę, przysięgam, żadnych alimentów, nic, Arek nawet się nie dowie, tylko… tylko im nie mów. Nie wybaczą. – Siadaj! – wskazałam na kanapę. Zamknęła oczy, opuściła głowę Nie obwiniałam jej. Arek potrafił uwieść kobietę w dwie minuty. Jedną wziął za żonę, inną za kochankę i jej zniszczył życie, bo przecież to nie jego wina. Życie jest piękne, życie jest krótkie, żyć trzeba, jakby miało nie być jutra. Zawsze taki był, tym mnie w sobie rozkochał, ale są pewne granice. Wzięłam Zosię za rękę. – Nikomu nie powiem – obiecałam. – Chcesz wrócić na studia? – Jak? – Chcesz? Spojrzała na mnie, nic nie rozumiejąc. – Życie ma różne drogi. O niektóre warto walczyć. Wynajęłam nam dwupokojowe mieszkanie – obie potrzebowałyśmy czasu, by przepracować Arka, by przepracować nowe życie. Sześć miesięcy później zaadoptowałam córkę Zosi, rok później była z powrotem na uczelni. – Zabrałam ci wszystko – powiedziała do mnie, gdy wyprowadzałyśmy się z wynajętej kanciapy. Ja po rozwodzie do nowego mieszkania, ona do wynajętej kawalerki. – A ty mimo to dałaś mi swoje serce. Dzięki tobie wciąż rozmawiam z rodziną, mam wymarzoną przyszłość i kontakt z córką, którą inaczej musiałabym oddać do adopcji. Dlaczego to dla mnie zrobiłaś? – Jesteśmy do siebie bardzo podobne, wiesz? Jedyne, co nas odróżniło, to przypadki, wyczucie czasu, losu. Wierzę, że zasługujesz na dobre życie. I ja też. Mogłam cię nienawidzić, ale wolałam uznać, że to szansa, by zrobić w życiu coś, co nada mu prawdziwą wartość. Czytaj także:„Żona przez własną głupotę naraziła życie naszego syna. Wolała siedzieć z nosem w telefonie, niż zadbać o dziecko”„Lekarz, zamiast zlecić badania i skierować męża do specjalisty, wdrożył głupią kurację. To przez niego zostałam sama…”„Wiedziałam, że gdy córka urodzi dziecko ze zdrady, zaczną się kłopoty. Ojca się pozbyła, ale co z niespełnioną babcią?” fot. Adobe Stock Chciała wyrzucić z siebie ból. Na swojej drodze spotkała mnie. Nie wierzyła, że spotka wielką miłość, więc jak się nie ma, co się lubi... - Zobacz – powiedziała i wyciągnęła przed siebie zaciśniętą pięść. Rozprostowała palce. Moim oczom ukazało się poorane drobnymi bliznami wnętrze dłoni. – To ślady po petach – powiedziała. Podchwyciła mój zaskoczony wzrok, jakby czekała, żeby się wytłumaczyć. – Pamiątka po kochanym mężu. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Prawie się nie znałyśmy. Po prostu spotkałyśmy się po latach na ulicy. Nie mogłam uwierzyć, że widzę ją w Warszawie. Myślałam, że wszystkie moje koleżanki z dzieciństwa zostały u nas na wsi i dawno już są szczęśliwymi matkami, urzędniczkami, sklepowymi albo nauczycielkami. Ucieszyłam się na jej widok. Ona w pierwszej chwili mnie nie poznała, ale wystarczyło bym się jej przypomniała, żeby od razu zaciągnęła mnie do kawiarni. – Opowiem ci o moim wyzwoleniu – zaczęła. Nie wiem, czemu wybrała mnie na swojego spowiednika. Prawie się nie znałyśmy. W szkole miałyśmy różnych znajomych i zainteresowania, łączyło nas tylko tyle, że chodziłyśmy razem do klasy. Ale może właśnie fakt, że się zbyt dobrze nie znamy, spowodował, że otworzyła się przede mną. Obca, w obcym mieście, niczym nieznany współpasażer z pociągu, któremu opowiada się całe swoje życie. Zamieniłam się więc w słuch, czując, że powinnam milczeć. – Pamiętasz Andrzeja? – zaczęła. – Nie? No tak, był dwa lata młodszy od nas, a w podstawówce z takimi się nie zadawałyśmy. Ja też wtedy nie zwracałam na niego uwagi, ale Andrzej był wytrwały i dopiął swego. Zdobył mnie. Przynosił prezenty, nadskakiwał, dorabiał po nocach, żeby kupić używany samochód i zabierać mnie nim do miasta na piwo czy do kina. Nie kochałam go, ale imponował mi uporem. Mama mówiła, „on o ciebie zadba, jak żaden tutaj”, uwierzyłam jej i przyjęłam jego oświadczyny. Tak naprawdę, byłam wtedy jeszcze dzieckiem. Oboje byliśmy, ale sama wiesz, jak jest. U nas, na wsi dwudziestolatka, to prawie stara panna – zaśmiała się ponuro. Zorganizowaliśmy huczne wesele. Takie, o jakim zawsze marzyłam na 150 osób. Suknia – beza, długi welon i bukiet, który niemal przysłaniał mnie całą. A potem zaczęło się życie. Przez pierwsze lata było dobrze. Oboje pracowaliśmy i jakoś wiązaliśmy koniec z końcem. Kupiliśmy mieszkanie na kredyt, od czasu do czasu wyjeżdżaliśmy nad morze albo w góry. Do szczęścia brakowało nam tylko dziecka. Andrzej marzył o potomku. Mnie się nie spieszyło, ale wszyscy wokół naciskali. Moi rodzice, jego... Po trzech latach zaczęłam myśleć, że chyba coś ze mną jest nie tak. Andrzej zaproponował badania. Wyniki wyszły dobrze. Mogliśmy być rodzicami, ale wciąż nimi nie byliśmy i nikt nie umiał nam powiedzieć dlaczego. Potem Andrzej zmienił pracę. Zatrudnił się w warsztacie samochodowym, no i zaczął pić. Najpierw z kolegami z pracy zostawał na piwie, po którym wracał potulnie do domu, potem musiał wypić kilka, aż z czasem zamienił browary na wódkę. I pił. Bez końca. Do nieprzytomności. W domu, w pracy, po godzinach. Wyrzucili go. Dotąd nie wiem, czemu, skoro wszyscy tam, jak to się ładnie mówi, nadużywali alkoholu. Taki zawód, ale padło na Andrzeja. Nie przerażałoby mnie to, bo miałam pracę, a mój mąż należał do obrotnych, gdyby nie fakt, że coraz częściej po wódce stawał się agresywny. Dopóki pił z kumplami w barze i wracał późno, był jeszcze spokój. Tylko od czasu do czasu zmuszał mnie… No wiesz – zawiesiła głos. – Do seksu… – westchnęła, a ja poczułam jak jej ulżyło. Wyglądała tak, jakby nigdy dotąd nie wymawiała tego słowa. „Ech, my wiejskie dziewczyny. Zawsze w tyle i choćbyśmy nie wiem ile tytułów naukowych zdobyły, jakich stanowisk nie zajmowały, przy niektórych tematach zawsze będziemy się rumienić” – pomyślałam. A ona w tym czasie kontynuowała swoją opowieść. – Nie byłam jakoś szczególnie temperamentną dziewczyną, nie bardzo znałam się na tych sprawach. Nie wiedziałam nawet, że mogę czerpać z tego jakąś przyjemność, a już tym bardziej, że mogę powiedzieć „nie”. Może zabrzmi to śmiesznie, ale niczego nie czułam. Ani fajerwerków, ani obrzydzenia. W porównaniu z tym, co nastąpiło później, seks na zawołanie był czymś nawet normalnym i chyba przyjemnym – sięgnęła po papierosa, ale go nie zapaliła. Obracała papierosa w dłoniach, masując skryty w pergaminie tytoń. – Może to była kara za to, że go nie kochałam? – zawiesiła głos. – Nie kochałaś i pozwalałaś na to wszystko? – zapytałam zaskoczona. – Hm… Dziewczyno, gdybym czekała na miłość, jaką znałam z telewizji, pewnie wciąż jeszcze byłabym panną i dziewicą. U nas, jedna na sto bierze ślub z miłości, reszta sama się oszukuje, bo czas nagli, rodzice chcą wypchnąć z domu, a kandydatów nie widać. Myślisz, że ja jedna nie wiem nic o prawdziwej miłości? Że ja jedna dawałam mężowi dla świętego spokoju? Oj, Iza, w jakimś dziwnym świecie żyjesz – westchnęła. – Nie odeszłam, bo nie jestem rewolucjonistką. Nikt nie nauczył mnie dbać o siebie. Wierzyłam za to, że skoro z nim wzięłam ślub, to z nim muszę się zestarzeć. Jak moja mama, babcia i wiele innych przede mną. W głowie mi się nie mieściło, że można odejść od męża. Co z tego, że pił. Bo to on jeden? Dla niego najgorsze było, że nie możemy mieć dzieci, a ja żyłam w takim stłamszeniu, że gdy mój mąż krzyczał, „zostawię cię!”, to naprawdę się bałam. Byłam jak dziecko we mgle. Nawet kiedy zaczął mnie bić, był lepszy od połowy swoich rówieśników. Pierwszy cios trafił mnie w oko. Przez dwa miesiące chodziłam z przekrwioną gałką oczną i siniakiem wielkości słoika powideł. Przeprosił, a jakże. Przyszedł z kwiatami, płakał nad sobą, że taki pijak, nieudacznik, ani pracy, ani dzieciątek. Utuliłam go jeszcze, zaczęłam pocieszać, wierząc w zmianę i szczerość wyznania. Zapominając o własnym bólu i upokorzeniu. Idylla trwała tydzień. Potem znowu dostałam. Oszczędził oko, ale brzuch bolał bardziej. Regularne bicie przyszło z czasem. Po nerkach, żeby nikt nie widział śladów. Za wszystko – uśmiech na imieninach cioci, rozmowę z 75-letnim wujkiem, z którym na pewno się łajdaczyłam, za ładną sukienkę, spóźniony powrót z pracy, zbyt dobry humor lub skwaszoną minę. Katował mnie kulturalnie. Bez zbędnego hałasu – w jej głosie wyczułam sarkazm. – Nie krzyczał, bo miał arytmię i szybko tracił oddech. Pewnie by mnie zatłukł w tej ciszy na śmierć, gdyby któregoś dnia w pijackim widzie nie kupił samochodu. Chciał się odbić od dna. Mówił, że znajdzie pracę, będzie dojeżdżać i zmieni nasz los. – Zmienił i to bardzo… – spojrzała na mnie smutno. Milczałam, czując, że mój komentarz jest jej zbędny. Nie czekała na niego, upiła łyk wody i wróciła do swojej opowieści. – Tamtego dnia Andrzej wracał z jakiegoś suto zakrapianego spotkania. Nie zauważył stojącego na poboczu chłopaka. Próbując go wyminąć, zjechał na przeciwny pas i staranował jakieś punto. Sam przekoziołkował i zatrzymał się w rowie. Chłopakowi nic się nie stało. Drugi kierowca miał wstrząśnienie mózgu i złamaną rękę. Najgorzej z wypadku wyszedł Andrzej. Pęknięty w dwóch miejscach kręgosłup, zgniecione kończyny. Przeszedł serię operacji, długą rehabilitację, ale i tak czekał go wózek inwalidzki do końca życia. Przerażona myślałam, że już z tego nie wyjdzie. Załamał się, groził mi swoim samobójstwem. Załatwiłam mu sanatorium, potem następne, wierząc, że jeśli spotka się z takimi samymi jak on, przestanie myśleć o śmierci. I rzeczywiście, przestał. Wrócił do domu po rocznej nieobecności, już nie do naszej wspólnej sypialni, lecz do pokoju obok. Zażyczył sobie specjalne łóżko, telewizor i satelitę. Nie widziałam w tym nic dziwnego. Rozumiałam, że skoro cały czas tylko leży, to pewnie się nudzi, ale nie przypuszczałam, że będzie oglądał filmy porno i erotyki. Gdy pierwszy raz zobaczyłam, jak patrzy na jakieś nagie, obściskujące się ciała, zszokowana wycofałam się do swojego pokoju. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Starałam się więc nie myśleć, udając, że to był tylko jego chwilowy wybryk. Potem przyszedł wysoki rachunek za telefon. – Zapłać, bo co ja mam z tego życia – skwitował Andrzej. – Zapłaciłam, ale przy kolejnym zażądałam billingu. Tak dowiedziałam się, że mój mąż dzwoni na sekstelefon. Ale to nie wszystko. Którejś nocy obudził mnie dzwonek do drzwi. W drzwiach stała kuso ubrana i mocno wymalowana dziewczyna. Wyminęła mnie, jakbym nie istniała. Dobrze wiedziała, dokąd ma iść. – Cześć misiu, tęskniłeś – usłyszałam, gdy zamykała drzwi jego pokoju. Nie mieściło mi się w głowie, że on, kaleka, sprowadza sobie do domu prostytutki. Bo jak powiedział mi rano, Sandra nie była tutaj pierwszy raz. – Jesteś do niczego – wycedził do mnie. – A ja wciąż mam swoje potrzeby, a teraz umyj mi twarz, ogól i daj coś jeść. Bez słowa poszłam do łazienki, nalałam wody do miski, wzięłam golarkę, ręcznik. Postawiłam akcesoria przy jego łóżku. Andrzej wydawał polecenia, a ja je wykonywałam niczym wierny pies. Umyłam mu twarz, sięgnęłam po ręcznik, zaczęłam wycierać policzki i wtedy to się stało. Poczułam obrzydzenie. Ręcznik przysłonił twarz Andrzeja, nie śledziły mnie już jego oczy. Byłam sam na sam ze swoimi uczuciami, a wstręt narastał. Podchodził do gardła, zawłaszczał całe ciało, po koniuszki palców, które zaczęłam zaciskać na jego szyi. Nie wiem, co by się stało, gdyby mnie wtedy nie odepchnął. – Wynocha! – wrzasnął. Uciekłam przerażona. W nocy znowu zawitała do nas prostytutka. Słyszałam ich śmiechy za ścianą, jęki. Myślałam, że zwariuję. Gdy wyszła, wpadłam do jego pokoju. – Co ty robisz? – krzyczałam. – Może one chociaż urodzą mi dziecko, bo ty nie potrafisz – śmiał się. – Jesteś gorsza od tych dziwek. Nawet zaspokoić mnie nie umiesz. Tego było już za wiele. Poszłam do swojego pokoju, spakowałam walizkę, a rano pojechałam do notariusza, by ustanowić rozdzielność majątkową. Potem z prawniczką napisałam pozew rozwodowy i tego samego dnia złożyłam go w sądzie. Na noc zatrzymałam się u koleżanki. Wiesz, co o mnie mówią u nas na wsi? Jestem ta najgorsza, która zostawiła chorego męża. Nikt nie widział odwiedzających go prostytutek, nie płacił rachunków za jego erotyczne rozmowy, nie znosił jego razów. Wszyscy znają go tylko, jako biednego Andrzeja. To ja jestem winna. Dlatego wyjechałam. Nie wiem, czy umiem zacząć od nowa, czy jeszcze komuś zaufam. Ale jestem wolna. Niewiele brakowało, żebym go zabiła i poszła siedzieć za drania. Tamtej nocy wystraszyłam się samej siebie. Nie szukam rozgrzeszenia. Nie musisz mnie pocieszać. Chciałam, żeby ktoś poznał prawdę. Wstała, położyła na stole pieniądze za wodę, której nawet nie wypiła i wyszła. Nigdy więcej jej nie spotkałam. Więcej listów do redakcji:„Przez prawie 20 lat nie miałem pojęcia, że mam córkę. Nie zdążyłem jej poznać, bo.... zmarła”„Moją córkę zabił na pasach pijany kierowca. Zatraciłam się w swojej żałobie i odtrąciłam bliskie mi osoby”„Mam żonę, dwójkę dzieci i kochankę. Żyję tak od kilku lat bez wyrzutów sumienia, bo żona wie o wszystkim” Zapewne zauważyłaś, że niektórym ludziom trudno powiedzieć, te dwa krótkie słowa, pomimo faktu, że często używają ich w innych sytuacjach, podczas codziennej konwersacji np. „Uwielbiam sernik”, „Kocham sport” itp. Czy jeśli ktoś nie mówi „Kocham Cię” oznacza to, że nie jest w stanie tego powiedzieć, czy oznacza to raczej, że nie chce tego powiedzieć? Próbowałaś kiedy wyobrazić sobie życie przez wiele lat z człowiekiem, który nie mówi "kocham cię"? Okazuje się, że takie sytuacje się zdarzają, kiedy to jedna osoba nie jest w stanie wyrazić tej krótkiej deklaracji uczuć. Druga zaś bardzo często zastanawia się nad sensem tego jednego zdania. Pytanie w tytule można zamienić raczej na pytanie, w jaki sposób przekonałabyś samą siebie do tego, aby żyć z kimś, kto nie daje Ci tego czego chcesz? spis treści 1. Kocham Cię - gdy partner nie wyraża uczuć 2. Kocham Cię - dlaczego nie mówimy Kocham Cię? Kocham Cię - tworzenie fikcji 3. Kocham cię - zdrady Kocham cię - konsekwencje niemówienia o uczuciach Kocham cię a życiowe doświadczenia 4. Kocham Cię - brak satysfakcji w związku rozwiń 1. Kocham Cię - gdy partner nie wyraża uczuć Jeśli Twój partner nie mówi "Kocham Cię", być może zaczniesz sobie tłumaczyć, że jest on po prostu takim typem człowieka, który nie pokazuje otwarcie uczuć. Być może wytłumaczysz sobie to w taki sposób, że słowa nie wiele znaczą i niewiele kosztują, i że prawdziwa, miłość między ludźmi jest poza językiem. Być może przekonasz samego siebie, że Twój partner wychowywał się w rodzinie, gdzie trzymało się duży dystans i nie okazywało się uczuć; lub że aktualnie żyje w sytuacji presji i stresu w pracy, albo, że jest osobą poważnie podchodzącą do życia, dlatego nie możesz spodziewać się od niego romantycznych wyznań, które są charakterystyczne dla beztroskiego okresu dorastania. Być może w pewnym momencie zacznie Ci się wydawać, że to z Tobą coś jest nie w porządku, skoro oczekujesz tak absurdalnej deklaracji. Wszystkie te tłumaczenia powodują, że trwasz w pewnej niekomfortowej sytuacji, i unikasz konfrontacji z własnymi niezadowoleniem. Zobacz film: "Kiedy należy zgłosić się do psychiatry?" Stworzona przez Ciebie fikcja pozwala żyć przez długi czas z człowiekiem, który nie mówi, kocham Cię. Udało Ci się przekonać samą siebie, że on nie może tego powiedzieć, ale tak naprawdę, gdzieś głęboko masz świadomość, że on nie chce i dlatego po prostu tego nie powie. 2. Kocham Cię - dlaczego nie mówimy Kocham Cię? Być może sama byłaś w różnych związkach z innymi ludźmi i sama nie wypowiadałeś tych dwóch magicznych słów, dlatego może teraz lepiej będzie Ci zrozumieć, że kiedy nie potrafisz tego powiedzieć, oznacza to, że po prostu tego nie czujesz. Czy teraz nie wydaje się to bardziej oczywiste? Można więc wyciągnąć z tego bardzo prosty wniosek, że osoba, która nie mówi "kocham cię" zwyczajnie Cię nie kocha. Zobaczenie tego z innej perspektywy, jest łatwiejsze do zobaczenia, i czasem łatwiej się jest zmierzyć z nieprzyjemną, aczkolwiek oczywistą prawdą. Kocham Cię - tworzenie fikcji Tworzone przez nas fikcje przekonują nas na przykład, że nie ma dobrych miejsc pracy (a więc po co ich szukać), nie ma lepszych mieszkań, nie ma lepszych ludzi (więc trzeba trzymać tego jednego partnera, z którym aktualnie jesteśmy), nie sposób jest nic zmienić, bo to taki właśnie sposób funkcjonuje świat i zawsze tak będzie. Stworzone przez Ciebie wytłumaczenia przekonują Cię, że on powinien sam wyjechać na urlop (bez Ciebie), bo to przecież człowiek, który potrzebuje samotności. Przecież zajmuje się tworzeniem sztuki, muzyki, teorii naukowej, strategii dla nowego biznesu itp. Zrozumiałe jest, że on chce uciec ze swojego biura, żeby pobyć w lesie czy nad jeziorem. Ale podejrzany wydaje się fakt, że chce uciec od Ciebie. Każdy partner, który sugeruje, że po prostu nie rozumie na jakich zasadach funkcjonuje Wasz związek, raczej nie będzie on bardziej doceniać waszego związku po powrocie. Fakt, że chce od Ciebie wyjechać, nie oznacza później, że będzie bardziej czuły i wrażliwy. 3. Kocham cię - zdrady Czy samooszukiwanie działa tak samo jak w przypadku zdrady? Tłumaczeniem dlaczego on myśli, że w porządku jest sypianie z inną kobietą, jest fakt, że przecież tak bardzo Cię kocha.(„Kochanie czuje się tak dobrze w naszym związku, że wiem, wytrzymamy wszystko – a jakaś głupia zdrada, nie oznacza nic, absolutnie nic, w porównaniu z tym, co ja i Ty tworzymy wspólnie. Tak naprawdę, to pokazuje, jak bardzo wierzę w nas. Wiem, że nikt nie może nas rozdzielić, pamiętaj o tym zawsze, dobrze? Jesteś jedyna dla mnie. Tamta się nie liczy). Zaangażowanie w tworzenie tak skomplikowanej argumentacji jest godna najbardziej subtelnie zakamuflowanego morderstwa. Kocham cię - konsekwencje niemówienia o uczuciach Jak być w związku z osobą, która nie potrafi lub po prostu nie chce powiedzieć " kocham Cię:? Jeśli udaje Ci się to, to znaczy, że przekonujesz siebie, że wszystko jest dobrze, nawet jeśli tak nie jest. Tworzysz wytłumaczenia i fikcję, która zaciemnia prawdziwy obraz rzeczywistości i prawdziwe przyczyny, przez co stajesz się ślepa nawet na własne niezadowolenie i rozczarowanie. W konsekwencji zbyt łatwo rezygnujesz z próby wyznaczania kierunku własnego życia, jeśli nie widzisz rzeczy takimi jakie są, tworząc wygodną fikcję, to oddalasz od siebie możliwość wprowadzenia jakiekolwiek zmiany, która mogłaby okazać się trudna. Wygodne fikcje swoją drogą nie ograniczają się do spraw miłości i związków, chociaż w tych sytuacjach, są ona bardziej wyraźne, gdy obserwujemy życie innych ludzi. Kocham cię a życiowe doświadczenia Nasze wzory myślenia i funkcjonowania w stosunku do partnera, z którym jesteśmy w związku zmieniają się w wyniku wieloletnich doświadczeń. Jeśli, na przykład, kiedy byliśmy dziećmi, powiedziano nam, że dobre dziewczynki powinny poświęcać własne pragnienia na rzecz potrzeb innych osób, dorastając będziemy prawdopodobnie sądzić, że każdy akt poświęcenia uszlachetnia nas - czyniąc nas "jeszcze lepszymi". Poświęcamy więc własne potrzeby, co zawsze wiąże się z ryzykiem. W konsekwencji takiego postępowania część osób nie jesteśmy w stanie odczytywać i określać własnych pragnień czy marzeń, bo chętnie pozbywają ich się po to, aby ktoś inny był szczęśliwy. 4. Kocham Cię - brak satysfakcji w związku Jeśli wierzymy, że czymś normalnym jest ranienie ludzi, których kochamy, i że oni też mogą nas ranić, to jest prawdopodobne, że włączymy ten schemat myślenia do naszych stosunków i będziemy utożsamiać miłość z bólem nie tylko emocjonalnym, ale także fizycznym. Jesteśmy skłonni uwierzyć, że im bardziej boimy się straty, im silniej odczuwamy ból, tym większa jest nasza namiętność. Jeśli uważamy, że nigdy " prawdziwa miłość nigdy nie jest łatwa”, może się zdarzyć że będziemy pozostawać przez długi czas w związku, który nie daje nam już satysfakcji i w którym nie ma miłości, bo nie wierzymy coś lepszego mogłoby nam się przytrafić. Zatem fikcje tłumaczące niewygodną rzeczywistość czasami funkcjonują znakomicie – ale czasami mogą mieć przerażające konsekwencje. Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza. polecamy

mąż mnie kocha a ja go nie